~Justin~
Po
dotarciu do domu Los Angeles od razu udałem się do swojego domu.
Nie chciałem wierzyć w to, że mój przyjaciel był w stanie
zniszczyć to wszystko, aby rozdzielić mnie i moją żonę.
Niepewnie
otworzyłem drzwi do własnego domu, bo nie byłem pewien, co za nimi
zastanę. Lecz to co ujrzałem przerosło moje najśmielsze
wyobrażenia. Okna w całym domu były wybite, wazony potrzaskane,
kwiaty i ziemia rozsypane po całym domu, a w ścianach były
przebite dziury na wylot.
Kurwa,
ile czasu minęło zanim ktoś się zorientował, że coś jest nie
tak? Udałem się do salonu, ale tam zastałem tylko rozbity
telewizor plazmowy. Szybko pobiegłem do swojej sypialni, ale tam
obraz był jeszcze gorszy. Wszystkie ramki z moimi zdjęciami były
potłuczone, zdjęcia na których była przedstawiona moja żona były
podarte, pościel rozerwana a pióra znajdywały się w całym
pokoju.
Wiedziałem,
że pokój mojej córki wygląda bardzo podobnie. Wszedłem tam
tylko, aby pozbierać resztę nie poniszczonych rzeczy. Po chwili już
wchodziłem do pokoju, który zawsze był zamknięty na klucz.
Zabrałem stamtąd swoje instrumenty oraz nagrody muzyczne.
Gdy
miałem wszystkie rzeczy spakowane włożyłem je do swoje czarnego
Range Rovera. Na szczęście w czasie lotu sprawdziłem oferty domów
na sprzedaż w LA, więc byłem już umówiony z kilkoma
przedstawicielami.
Będąc
w samochodzie zadzwoniłem do swojego menadżera, aby uświadomić go
o swoich planach. Po obejrzeniu kilku budynków w końcu zdecydowałem
się na jeden z nich. Umówiłem się z firmą remontową, która
miała być odpowiedzialna za stworzenie tam warunków zgodnych z
moimi oczekiwaniami.
Po
dość długim i ciężkim dniu udałem się do domu Scotta, aby na
spokojnie z nim porozmawiać. Jednak ledwo dojechałem do jego
mieszkania okazało się, że muszę złożyć zeznania na policji w
sprawie dewastacji mojego domu.
Miałem
już powyżej uszu tego dnia. Wszystko zaczynało się sypać. Nie
miałem ochoty na wizytę na policji, ale nie chciałem też zostawić
tego tak po prostu. Wiedziałem, że Lil musi odpowiedzieć za to, co
zrobił mojej rodzinie. Przez niego przecież prawie straciłem
Charlotte.
Dotarłem
w końcu na komisariat. Od razu udałem się we wskazanym wcześniej
przez Brauna. W gabinecie siedział już policjant czekający na
mnie. Zająłem wolne krzesło na przeciwko jego biurka.
Opowiedziałem mu historię od czadu powrotu mojej żony, przez
narkotyki, które podrzucił mi Lil po to co zostałem dzisiaj w
willi po powrocie z Atlanty.
Mężczyzna
ciągle pisał coś w swoim notesie zadając mało istotne pytania.
Gdy skończyłem składać zeznania pożegnałem się z
funkcjonariuszem i opuściłem jego biuro. Na korytarzu przypadkowo
na kogoś wpadłem. Podnosząc swój wzrok ujrzałem Lila. W tym
momencie miałem po prostu ochotę rozwalić mu mordę, ale
powstrzymał mnie tylko fakt, że w Atlancie miałem swoją żoną i
małą córeczkę, które tam tylko na mnie czekają.
- I co Bieber porządeczek podobał się tej twojej dziwce? - Powiedział z wrednym uśmiechem na twarzy Za.
Gdy
usłyszałem ten jego parszywy głos to coś się we mnie zagotowało.
Nie potrafiłem słuchać jak on wyzywał moją żonę, ale nie
mogłem pozwolić sobie na wybuch złości.
- Po pierwsze Charlie nie jest dziwką. Po drugie sądzisz, że pozwoliłbym mojej żonie przyjechać w tak zdemolowane miejsce z małym dzieckiem? Po trzecie odpierdol się od mojej rodziny. Nie rozumiesz? Lea i Charlotte są moim oczkiem w głowie. Kocham je najbardziej na świecie a Tobie guzik do tego. Nie powinno Cię to interesować z kim sypiam. Zrozum w końcu, że jestem żonaty, a moich księżniczek nigdy nie zostawię. - Powiedziałem próbując dać mu coś do zrozumienia, ale nie chciałem dłużej się z nim kłócić.
Odwróciłem
się na pięcie w drugą stronę i ruszyłem w stronę swojego
samochodu. Kilkanaście minut później byłem już w domu Scootera.
Yael od razu przede mną otworzyła drzwi i wpuściła mnie do
środka. Scott trzymał na rękach Jaggera, a ja w tym momencie
pomyślałem o swojej córeczce.
Zastanawiałem
się, co teraz robi Lea. Chciałem przytulić swoje maleństwo. Moja
mała powinna być teraz przy mnie. Trochę mi było smutno, że moje
dziewczyny teraz znajdowały się w Atlancie, ale wiedziałem, że
ich bezpieczeństwo jest ważniejsze.
- Młody i jak da się coś z tego jeszcze uratować? - Spytał mój menadżer.
Głośno
westchnąłem i usiadłem na fotelu, po czym spojrzałem w stronę
Brauna.
- Szczerze? Tam jest zbyt dużo zniszczeń. Zabrałem to, co dało się uratować, kupiłem nowy dom, który teraz będzie remontowany pod moje wymagania. - Powiedziałem i oparłem się plecami o fotel.
- W takim razie co teraz zamierzasz? - Wtrąciła Yael.
- Jadę do Atlanty do moich dziewczyn, ale mam do was prośbę. Scott, gdy ekipa skończy remont zbierz moich ochroniarzy przewieźcie samochody do nowego domu. Adres nowy podam Ci później. - Odparłem i podałem wszystkie kluczyki i papiery Scottowi.
Pożegnałem
się z menadżerem i jego żoną, po czym wsiadłem do auta i
ruszyłem na lotnisko. W samolocie zadzwoniłem do swojej żony, ale
niestety Charlie nie odbierała telefonu. Podczas lotu przez cały
czas tweetowałem ze swoimi fanami. Dzięki temu podróż minęła mi
bardzo szybko.
Gdy
w końcu dotarłem do domu mojego szwagra to wszędzie światła były
już pogaszone. Zadzwoniłem do Chrisa, aby otworzył mi drzwi, bo
wiedziałem, że Charlie już śpi. Brat mojej żony w mgnieniu oka
zszedł na dół i wpuścił mnie do środka.
Szybko
poszedłem pod prysznic, bo chciałem, jak najszybciej znaleźć się
w pokoju swojej ukochanej. Gdy wszedłem do jej łóżka, moja
królewna się przebudziła i przetarła zaspana swoje piękne oczka.
Charlotte wtuliła się w moje ciało i od razu wpiła się w moje
usta.
- Tęskniłam. - Wyszeptała mi słodkim, zaspanym głosem do usta.
- Też tęskniłem skarbie, ale porozmawiamy o tym rano, bo teraz jesteś zaspana, a ja jestem zmęczony po podróży. - Odparłem obejmując nią mocno swoimi ramionami.
Charlie
już nic nie odpowiedziała, tylko słodko schowała swoją twarz w
moim torsie aby ukryć ziewnięcie. Nie chciałem jej już męczyć,
więc ucałowałem tylko czubek jej głowy i poszliśmy spać.
Rano
obudziłem się w pustym łóżku. Od razu zacząłem szukać swojej
miłości. Miałem szczęście, bo szybko znalazłem swoją żonę w
kuchni. Charlotte właśnie kończyła smażyć naleśniki.
Dziewczyny chyba jeszcze nie zauważyła mojej obecności. Podszedłem
do niej najciszej, jak się dało i wtuliłem się w jej plecy.
- Dzień dobry kochanie. - Wyszeptałem czułym tonem do jej ucha.
- Cześć kotku. Wyspałeś się? - Spytała odwracając się z uśmiechem w moją stronę.
Nie
chciałem odpowiadać na jej pytania. Wolałem jej to pokazać.
Przyciągnąłem nią mocno to siebie. Uniosłem jej ciało w górę,
na co moja ukochana momentalnie oplotła mnie swoimi zgrabnymi nogami
w pasie. Szeroko się do niej uśmiechnąłem i złożyłem na jej
ustach słodki pocałunek, który jednak nie trwał zbyt długo.
Charlie
zeskoczyła ze mnie i zaczęła ściągać ostatniego naleśnika z
patelni. Ta kobieta jednak miała refleks. Gdy skończyła
przyrządzać śniadanie, wyszła na chwilę do salonu, aby zawołać
swojego brata. W tym czasie rozłożyłem naczynia na stole. Nim się
obejrzałem mój szwagier z żoną i córką byli już z powrotem.
Lea
spojrzała w moją stronę i zaśmiała się słodko. Wyciągnęła
swoje małe rączki w moją stronę. Tej małej piękności po prostu
nie szło się oprzeć. Bez zastanowienia podszedłem do swojej małej
księżniczki i zabrałem nią z rąk swojego szwagra. Maleństwo od
razu schowało główkę w moim torsie, a ja starałem się nie
upuścić mojego dziecka.
To
było takie niesamowite, że mogłem o tej małej istocie powiedzieć
„moje dziecko”, choć jeszcze kilka tygodni temu sam nie
wiedziałem, że jestem tatą. Wtedy myślałem, że Charlie po
prostu ode mnie uciekła, bo przestała mnie kochać.
Jednak
prawda okazała się piękniejsza, niż mógłbym przypuszczać.
Odkąd dowiedziałem się, że Lea jest moją córką stała się
moim oczkiem w głowie. Nadal nie wierzę, że spotkał mnie tak
piękny cud bycia ojcem.
Wiem,
że wielu ludziom się to nie podoba, bo uważają mnie za zbyt
młodego, ale to w końcu moje życie. Nikt nie będzie za mnie
decydował, jak mam je przeżyć. Kocham Charlie i Leę, dlatego chcę
być z nimi już do końca swoich dni.
- Justin zjedz śniadanie. Ja pójdę nakarmić małą u góry i za chwilę znów będziesz mógł trzymać naszą córeczkę na rękach. - Powiedziała moja żona.
Głośno
westchnąłem, ale wiedziałem, że Charlotte ma rację. Przecież
ona najlepiej znała pory karmienia naszej kruszynki. Niechętnie
podałem niemowlę swojej ukochanej i sam zasiadłem do stołu. Moja
ukochana zaś zniknęła za drzwiami i słyszałem, jak wchodzi z
małą po schodach.
Kilkanaście
minut później dziewczyny zeszły na dół. Lea miała na sobie
słodkie różowe body na długi rękaw z napisem: „I Love Daddy”.
Mimowolnie się uśmiechnąłem na ten widok. Dziewczynka od razu
wyciągnęła do mnie swoje drobne rączki. Szybko włożyłem swoje
naczynia do zmywarki i podbiegłem do moich dwóch największych
miłości. Pochyliłem się nad swoją córką i pocałowałem czule
usta mojej pięknej małżonki.
- Daj mi już moją księżniczkę. - Powiedziałem wyciągając ręce po moje maleństwo.
Charlotte
z uśmiechem podała mi nasze dziecko, a mała Lea zaczęła się
śmiać. Uwielbiałem momenty, gdy ludzie w moim towarzystwie byli
szczęśliwi, a zwłaszcza Ci na których mi zależy. Jestem taki
szczęśliwy, gdy mam moje kobiety przy sobie. Nadal w to nie wierzę,
że przypadkowe spotkanie w szkole mogło mnie, aż tak bardzo
zmienić moje życie.
Po
nagłym wyjeździe mojej żony bałem się, że już nigdy jej nie
spotkam. Myślałem, że to nasz koniec, ale na szczęście się
myliłem. Dzień, w którym znów nią zobaczyłem, był
najpiękniejszym dniem w moim życiu. A moment, gdy dowiedziałem się
o Lei to było po prostu spełnienie moich marzeń.
Zawsze
marzyłem o założeniu rodziny, a teraz mam wszystko na czym mi
zależy. Ten rok był dla mnie naprawdę ciężki. Tęskniłem za
Charlie, robiłem wtedy wiele głupstw, ale gdy znów nią ujrzałem
zrozumiałem, ile błędów popełniłem w tym czasie. Teraz
najważniejsze było, że znów byliśmy razem, a nasze maleństwo
jest wśród nas.
Usiadłem z Leą na kanapie w salonie, a moje żona
zajęła miejsce obok nas. Zacząłem łaskotać swoją córeczką,
na co ta zaczęła się śmiać. Nagle zacisnęła swoje drobne
piąstki wokół mojego palca i uroczo się śmiała. To był cudowny
widok. Życzę każdemu, aby mógł kiedyś zobaczyć taki cud, jakim
jest dziecko, które wiesz, że należy tylko do Ciebie i twojej
miłości.
Po przeczytaniu skomentuj :)
Czy
Lil Za zrozumie, że Justin nie zrezygnuje ze swojej rodziny?
Czy
Charlie spodoba się ich nowy dom?
Czy
Justin i Charlotte poradzą sobie z problemami, jakie ich jeszcze
czekają?
Świetny rozdział czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńuaktualnij zakładkę rozdziały ;p